Nasze codzienne aktywności dostarczają mnóstwo okazji do tego, żeby uzupełniać spalone kalorie. Po bieganiu drugie śniadanie, w przerwie wycieczki rowerowej drożdżówka, a po południowej przejażdżce lody. Ale czy aby na pewno nie uzupełniamy tych kalorii więcej niż powinniśmy? Czy na pewno to ile zjemy odpowiada temu ile straciliśmy w wyniku wydatku energetycznego związanego z bieganiem, jazdą na rowerze albo podczas pływania (kolejność nieprzypadkowa, bo w takiej kolejności spada „spalanie” w tej samej jednostce czasu). Bo przecież bilans powinien być na zero. I jak się to ma do zmian metabolizmu. Naszego metabolizmu. Bo przecież nie jest tajemnicą, że metabolizm zmienia się wraz z wiekiem. Nasze organizmy podlegają takim samym prawom jak osób nieaktywnych fizycznie. Im jesteśmy starsi zapotrzebowanie energetyczne musi maleć, bo metabolizm nie jest już taki sam. I co zrobić wtedy z dotychczasowymi nawykami żywieniowymi. Odpowiedź jest prosta. Albo uznajemy że zepsuła się nam waga (mowa tutaj o łazienkowym urządzeniu, na które czasami wchodzimy celem sprawdzenia czy drgnęła nasza masa ciała), albo podchodzimy do sprawy poważnie i zaczynamy pracować nad zmianą nawyków. Czyli jemy oszczędniej.
To działa mniej więcej tak, jak z oszczędzaniem wody z kranu. Jeśli chcemy aby nie zabrakło wody na naszej planecie, czytaj w naszym kranie, to musimy zmienić nawyki związane z jej używaniem. Jest na to wiele sposobów i niektóre z nich już wdrożyliśmy w naszym domu. Bardzo się do tego przyczyniły: wizyty w bogatszych niż Polska europejskich krajach gdzie program oszczędzania wody (i nie tylko wody) został już wdrożony oraz ten vlog.
Teraz czas na świadome odżywianie się. Robimy to dla siebie i mamy wyraźnie określony cel: utrzymać masę ciała tak żeby cały czas móc kupować dżinsy w rozmiarze jak w liceum.
Dlatego koniec z ciastem czekoladowym (te dwa kawałki to 700 kcal!):
Rozważania o kaloriach to nie tylko matematyczne podejście do ilości przyjętych i spalonych kalorii. To także ciekawa wiedza o dietach, sposobach gotowania, przepisach i komponowaniu posiłków, aby otrzymać optymalne ilości dostarczanych składników odżywczych. To także poszukiwania zdrowej żywności, czyli tego co do jedzenia nadaje bez obaw, a nie kupowanie tego co jest łatwo dostępne w każdym sklepie spożywczym. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. Coś co wygląda ładnie niekoniecznie jest wartościowe. Intuicyjne kupowanie w przypadku żywności nie zawsze się sprawdza. Owszem, posługiwanie się zmysłami zapachu, czy smaku bywa pomocne, ale nie zawsze jest możliwe. Dlatego zdobycie dobrej jakości składników do przygotowania zdrowego posiłku jest zadaniem podobnym do polowania, zupełnie jak w czasach myśliwych biegających z oszczepem za zwierzyną. Zaczyna mi się podobać 😉
Gdy już sobie „pobiegamy” i zgromadzimy wszystko co jest potrzebne do naszego wyszukanego w czeluściach internetowych blogów kulinarnych przepisu, zabieramy się za jego wykonanie. I na koniec mamy nasz sałatkowy lunch box i zdrową przekąskę.
Smacznego! I zdrowego oczywiście, a na pewno mało kalorycznego. A gdybyśmy przekroczyli nieco magiczną granicę to żegnaj rozmiarze z liceum.