31.08 ndz. Warendorf – Gescher
W Niemczech w niedziele są zamknięte sklepy, zatem przezornie zrobiliśmy większe zakupy spożywcze w sobotę. Jednak liczyliśmy jeszcze na otwarte restauracje gdzie moglibyśmy zjeść obiad. Ślad trasy rowerowej R1 prowadził nas przez małe miasteczka z pięknym centrum i przez zadbane wsie. Wszędzie gdzie nas zaprowadził było ładnie, w miasteczkach zawsze wjeżdżaliśmy na brukowany rynek z kościołem, albo jechaliśmy obrzeżami gdzie były małe domki z ogródkami, przystrzyżonymi trawnikami i kwiatami. Co jakiś czas pojawiał się też jakiś mniejszy lub większy zamek.
W jednym z takich miasteczek zatrzymaliśmy się na obiad. Gdy staliśmy i studiowaliśmy menu przed restauracją, usłyszeliśmy że ktoś śpiewa. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy po drugiej stronie mężczyznę w stroju kucharza, który wystawiał grill i kroił różne produkty. Okazało się, że to właściciel włoskiej pizzerii na przeciwko niemieckiej restauracji. Swoim głośnym zachowaniem chciał zwrócić na siebie uwagę. Zamówiliśmy zatem pizzę, a przy okazji zacieśniliśmy przyjazne stosunki włosko-polskie, wspominając polskiego papieża i Lecha Walese. Włoski restaurator życzył nam dużo słońca w ten kapryśny pogodowo dzień i był bardzo serdeczny.
Szlak zawiódł nas do zamku wodnego Darfeld, który jak doczytaliśmy jest do dnia dzisiejszego użytkowany prywatnie. Nie zazdroszczę nikomu sprzątania tylu pokoi.
Przed snem krótki spacer po małej starówce. Tak, tak mieliśmy jeszcze siłę chodzić, bo chyba już tak przyzwyczailiśmy do tego ustawicznego pedałowania, że chwila bez kręcenia dobrze nam zrobiła.
Mieliśmy okazje przyjrzeć się stacji do ładowania rowerów wspomaganych elektrycznym akumulatorem. Teraz już wiem dlaczego niektórzy niemieccy emeryci wyprzedzali nas na rowerach.