Jednym, ale tygrysim skokiem przeskoczyliśmy od zimowych do wiosennych aktywności.
Na początek wspomnieć wypada o naszym Wielkim powrocie do biegowych, … no właśnie, jak to nazwać? Może po prostu, powrót do dawnych przyzwyczajeń związanych z bieganiem, czyli systematycznego wychodzenia na bieganie, wdrażania się aby przebiegnięcie „dyszki” na treningu nie sprawiało zadyszki po dwóch kilometrach, tylko dawało przyjemność.
Przyznamy, że nie było łatwo wprowadzić organizm na dawne tory. A to niechęć przed porannym wyskakiwaniem spod ciepłego kocyka, a to wieje za bardzo i późno już, więc może pobiegamy wieczorem. A wieczorem już nie mam siły, bo równowaga praca-dom zaburzyła się w kierunku tego pierwszego elementu. A przecież aby się zregenerować to nie można zapominać o odpowiedniej ilości snu. I tak w kółko.
No dobra, ale to już było. Teraz jestem świeżo po lekturze poradnika, jak i co olewać żeby żyć tak jak się lubi i czerpać z życia przyjemność dla siebie. Jak ktoś się nie natknął jeszcze na tę pozycję, chętnie podzielę się tą książeczką. Najważniejsze to mieć świadomość dokonywania odpowiednich dla siebie wyborów.
Teraz sprawa wagi, nazwijmy ją ciężkiej, czyli co zrobiliśmy żeby czuć się lżej. I tu znów kłania się bieganie, bo bez niego nie byłoby motywacji do tego aby liczyć kalorie, wybierać na talerzyk (o dużych talerzach można tylko myśleć od święta) to co niezbędne i nieprzetworzone. I wiecie co? Marchewka z pestkami słonecznika, zagryziona kalarepą czy ugotowanym na parze brokułem, może być doskonałym obiadem.
Potem przyszła pora na wyjęcie z szuflady dawno nie używanych zegarków sportowych. Wymieniliśmy baterie, skalibrowaliśmy co trzeba i znów można analizować dzienniczek treningowy. To najfajniejszy moment, oprócz oczywiście pobiegowego rozciągania.
Przeglądanie wpisów w programie, czy aplikacji zbierającej aktywności dzień po dniu, porównywanie statystyk z ubiegłych tygodni, czy miesięcy. Można drugie tyle czasu na tym spędzić. Do tego czytanie artykułów o bieganiu, różnych opinii, relacji, porównań sprzętu, tak żeby być na bieżąco co teraz w trawie piszczy w temacie butów, zegarków biegowych i czy jeszcze używa się tego co kilka lat temu. A jest tych gadżetów coraz więcej.
Przy okazji zmierzyliśmy sobie parametry wydolnościowe. Oczywiście pozostawiają dużo do życzenia, ale zamiast staczać się po równi pochyłej (chyba nie trzeba już dodawać, że w dół, bo słowo „staczać” oddaje już kierunek ruchu), to przynajmniej wiemy, że można podążać we właściwym kierunku, a że światełko w tunelu malutkie to nie szkodzi, ważne że jest cel. Czyli bieganie zostawia ślad w organizmie nie do usunięcia. Znów zapisaliśmy się na zawody i choć było bez emocji wynikowych tym razem, to ważne, że braliśmy udział i ukończyliśmy je wcale nie na końcu.
Jest jeszcze jeden aspekt, bardzo ważny, a mianowicie wpływ na odporność. I to nie tylko chodzi o tę immunologiczną, związaną z odpornością na choroby, ale odporność życiową na to co nas stresuje, irytuje, a każdy przyzna, że otacza nas tego typu sytuacji coraz więcej. Wtedy bieganie, a zwłaszcza po lesie, wśród drzew, zielonych, szumiących, czy nawet tych bezlistnych, jest tym co uspokaja i łagodzi jak balsam zszarpane nerwy. Gdy biegniesz w lesie nic nie musisz, tylko oddychasz i przebierasz nogami. Czasem się spocisz, czasem jest ci zimno, ale zawsze się zmęczysz i cieszysz się gdy wracasz do domy spełniona/-ny.
Wtedy właśnie, tkwiące gdzieś w nas komórki budzą się do życia i jak zmotywowani żołnierze stają do walki z tym co złe i niepotrzebne (tutaj mowa o NT, co jest skrótem od natural killers). Bo jeśli mnie się chciało pojechać w wietrzną i niepewną pogodę rowerem, albo wybiec do lasu gdy pada deszcz, to i NT staną do walki żeby mnie bronić.
Jesteśmy dzielni, nie dajemy się omamić żeby było cały czas ciepełko, bo tak się nie da. Nawet hygge jest ponoć wtedy większe, gdy wraca się do domu zmokniętym, zziębniętym, a kubek gorącej herbaty smakuje dużo lepiej niż gdybyśmy w ogóle nie wychodzili z domu.
Jeszcze trochę i zrobi się ciepło, a możne nawet gorąco. Wtedy poszukamy wytchnienia w cieniu drzew, w chłodnych wodach jeziora. Rezerwacja w Puszczy zrobiona już w lutym. Znów będzie rower, bieganie i pływanie. Czyli tak jak lubimy.