Ostatnio zapytała mnie koleżanka czy jak jadę do pracy rowerem to w stroju kolarskim, czy w spódnicy. Na początku nie zrozumiałam pytania, ale po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę, że nie jest to czysto techniczne pytanie o ubiór na rower, a bardziej o to jakim wówczas jadę rowerem. Rower rowerowi bowiem nie nie jest równy. Dla jednych dojazd do pracy rowerem będzie czystą jazdą komunikacyjną po mieście, czyli tylko sposobem na przemieszczanie się i to sposobem tanim, ekologicznym i do tego połączonym z aspektem zdrowotnym. Dla innych rower jest narzędziem do treningu kolarskiego, a założeń ambitnego planu treningowego raczej nie da się zrealizować na ścieżce rowerowej jadąc 15 km/h. Pomijam tu kwestie dokąd prowadzą te ścieżki, jak są zbudowane i czy w związku z tym są wygodne dla rowerzystów, bo to temat na osobne rozważania i pozostawiam to zaangażowanym w ten temat użytkownikom.

Każdy więc wybiera dla siebie taki rower jaki sposób jazdy lubi i jaki chce osiągnąć cel. A od tego zależy też jak się ubrać na rower. Zróbmy przegląd: co innego założymy do leniwego przemieszczania się kilka kilometrów po mieście rowerem typowo miejskim z osłonami na napęd i koszykiem na bagaż, co innego do agresywnej jazdy po błotnistych leśnych i górskich szlakach na mtb, jeszcze inaczej do ścigania się w peletonie szosówką, a inaczej do jazdy ulicami między samochodami w stylu kurierskim na „ostrym kole”. Pomysłów na strój wiele, jak wiele sposobów wykorzystania roweru. Na każdym da się przyjechać do pracy pod warunkiem, że jest sprawny.

Co do samego stroju na rower, to wszystko zatem zależy jak się okazuje nie tyle od pogody, co wydaje się oczywiste, ale także od celu jaki sobie stawiamy jeżdżąc na rowerze. Mój cel nadrzędny to WYGODA. Niezależnie od rodzaju roweru, którym akurat jadę i czy jest to tylko dojazd tam i z powrotem, czy długa wycieczka rowerowa, to dla mnie najważniejsze aby czuć się na rowerze komfortowo.

Czy jadąc rowerem w w eleganckiej sukience i do tego w czółenkach nawet na niskim obcasie, będę się czuła komfortowo myśląc o tym czy nie zsunie mi się but, albo czy nie ubrudzę sobie łydki od smaru na łańcuchu? Widok powiewającej spódnicy u dziewczyny jadącej rowerem jest niewątpliwie urokliwy i sprawia przyjemnie wrażenie. Nie raz widziałam taki obrazek, a z pozycji kierowcy samochodu stojącego na zatłoczonej ulicy nawet mnie wprowadzał lekko w stan zazdrości, ale bardziej chodziło o sytuację, że ona jedzie, a ja stoję w korku. Obiektem zazdrości nie był jednak nigdy taki strój do jazdy rowerem.
Ja na rower zakładam spodnie, a najczęściej są to spodenki rowerowe.  Dlaczego? Otóż zwykłe spodnie najczęściej nie sprawdzają się z powodu zbyt szerokich nogawek. Z tym mankamentem można sobie próbować radzić. Rozwiązanie opaski ścieśniającej zbyt szeroką nogawkę jest dla mnie akceptowalne, ale czasami się zapomina o jeszcze jednym zastosowaniu zwykłej klamerki do bielizny. Okazuje się, że jako spinka do spodni, zupełnie jak spinka do mankietu koszuli, awansuje wtedy do roli trudnego do zdobycia gadżetu.

Drugi element, wg mnie bardzo istotny, to brak w spodniach codziennych tego elementu, który w spodenkach rowerowych występuje i zmienia diametralnie podejście do roweru i do wygody. Pomijam kwestie rozmiaru i kształtu siodła rowerowego, a skupię się na tym co spodenki rowerowe mają wewnątrz w miejscu gdzie nasze ciało styka się z siodłem. Chodzi o wkładkę wszytą wewnątrz takich spodenek. Producenci strojów rowerowych prześcigają się w marketingowym zachwalaniu, że projektują coraz to bardziej zaawansowane technologicznie wkładki, a niektórzy jeszcze dodają, że także specjalnie dopasowane dla kobiet. I bardzo dobrze, jest w czym wybierać, każdy coś dla siebie znajdzie.

Jest jeszcze jeden szkopuł jazdy na rowerze, często można się nie tylko ubrudzić (to akurat zdarza się rzadko), ale także zwyczajnie, jak przy każdej intensywniejszej czynności fizycznej, spocić. I tu akurat spódnica może by i pomogła, zwłaszcza taka przewiewna. Ale co z resztą stroju? Co z bluzeczką, choćby z nie wiem jak dużym dekoltem? Czyli dochodzimy do góry ubioru.

Letnia koszulka kolarska, podobnie jak koszulka do biegania najczęściej jest wykonana z materiału z przeznaczeniem odprowadzania potu i szybko schnie, przez co wydaje się być zawsze sucha. Wersja zimowa może mieć dodatkowo opcję zatrzymywania ciepła przy skórze, w więc posiadać właściwości ocieplające. Czy to nie genialne wynalazki? Czemu z nich nie skorzystać? Oczywiście jadąc do pracy nie będę zakładać stroju do jazdy w peletonie kolarskim. Wyglądałoby to atrakcyjnie w trakcie samej jazdy, ale nieco nieadekwatnie jak na miejsce docelowe jazdy.

Idziemy jeszcze wyżej i zbliżamy się do rzeczy ważnej, żeby nie powiedzieć nierozerwalnie związanej z jazdą rowerem. Jeździć w kasku rowerowym, czy bez? Pytanie dla mnie niepotrzebne, choć obserwując ruch na ulicach temat wydaje się być nadal aktualny. Rzadkością są bowiem osoby jeżdżące w kaskach, ale to już indywidualny wybór każdego użytkownika i nikogo nie będę tutaj pouczać. Ja stawiam na BEZPIECZEŃSTWO, dlatego kasku używam prawie zawsze. A co jeśli chciałabym pojechać rowerem w spódnicy? Jaki kask założyć aby dobrze konweniował z resztą ubioru? Okazuje się, że na świecie są różne rozwiązania. Co powiecie na ten wynalazek? Wygląda na elegancki, ale czy jest również w nim bezpiecznie?

No to mamy już chyba komplet stroju rowerowego. Ależ skąd! Jest jeszcze cała masa dodatków jak choćby rękawiczki rowerowe, różne bandanki i buffy pod kask, ochraniacze na buty – to na chłodniejsze dni. A co z plecakiem? A może torba z paskiem na ramię? Bo gdzieś trzeba schować klucze, telefon, całą masę innych potrzebnych drobiazgów, jak choćby linkę lub inne zapięcie do roweru. Chyba nie wezmę w tym celu markowej torebki od Gucci’ego, bo żaden z moich rowerów nie ma takiego koszyczka do przewożenia bagażu, a trochę niewygodnie jedzie się z torebką trzymaną w jednej dłoni. Mogłabym taką torebkę ostatecznie schować do sakwy przymocowanej do bagażnika roweru trekingowego. Tylko że wtedy nie było tej torebki widać. A ona jest przecież po to aby ją eksponować i dać się za nią oglądać. Podobnie jak z tą nieszczęsną powiewającą spódnicą u rowerzystki. Dlatego ograniczam zabierany bagaż do minimum, który mogę zmieścić w tylnej kieszeni bluzy, czy koszulki, albo używam plecaka.

Sami przyznacie, że chcąc sprostać wymogom wygody oraz bezpieczeństwa podczas jazdy rowerem trudno jest być jednocześnie elegancką rowerzystką w spódnicy, która ma do pokonania dziennie około 20 km lub więcej w zależności od rozkładu zajęć danego dnia.

2 komentarze

  1. Na rowerze w spódnicy? Kiedyś to byłoby niemądre pytanie – jak kobieta to w spódnicy. Rower – damka, do tego niektóre miały ochronne siatki na tylnym kole żeby spódnica się tam nie wplątała. Teraz jazda na rowerze w spódnicy to rzadkość. Nawet jazda kobiet na rowerze dopracy to rzadkość. Miesiąc temu liczyłem rowerzystów jadących rano do pracy – kobiety stanowiły mniej niż 10%.
    Swoją drogą, smuci mnie brak pomysłowości we wspóczesnych konstrukcjach rowerowych. 150 lat temu kobiety miały do dyspozycji sprzęt jak na tym zdjeciu: https://lh5.googleusercontent.com/-8rh6WXP__7k/T1_t8oNbhWI/AAAAAAAABR0/1Ncxf2phbaM/s800/Moomba%2520033.JPG

  2. Mam wrażenie, że pani z prezentowanego zdjęcia nie spieszyła się do pracy na swoim rowerze, skądinąd budzącego respekt ze względu na swoją konstrukcję (chyba bym musiała się uczyć od nowa jazdy na rowerze).
    Co do samego rozkładu płci jeśli chodzi o użytkowników roweru to nie mam aż tak dokładnych danych statystycznych jak Ty Lechu. Pragnę Cię jednak uspokoić, że sytuacja w naszym mieście nie jak aż taka zła. Widuję sporo dziewczyn i pań na rowerach, choć faktycznie więcej jeździ mężczyzn. A Darek ma nawet wrażenie odwrotne, że więcej jest pań na rowerach w mieście niż panów. Dziewczyny jeżdżą i nie da się tego nie zauważyć. I to nie tylko młodzież, studentki, ale i zdarzają się panie w "średnim wieku". Nie wiem jak proporcje układają się w miasteczkach i wsiach, ale widok taki jak ten jest codziennością i nikogo nie dziwi:
    http://www.dar.lap.pl/2007_0624garwolin026a.jpg
    Za to dysproporcje przytłaczająco duże, rzędu właśnie owych 10% lub nawet mniej, są za to w imprezach kolarskich, bo tam pań startuje garstka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *