Sobotnio-niedzielne aktywności upłynęły pod znakiem biegania. W sobotnie przedpołudnie wybraliśmy się na pierwszy bieg z cyklu Grand Prix Żoliborza. Postanowiliśmy nie przepuścić okazji do spotkań towarzyskich oraz możliwości stania się posiadaczem fajnego kubka (bardziej praktycznego trofea niż medal):
Przedtem jednak trzeba było przebiec 10 km w bardzo trudnych warunkach, bo zdecydowana większość trasy pokryta była mokrym, śliskim śniegiem, co niezwykle spowalniało tempo biegu. Jedynie jeden około kilometrowy fragment nad kanałkiem był prawie suchym asfaltem, co jednak było zbyt krótkim odcinkiem na odrobienie strat. Pomimo nie sprzyjających do ścigania nawierzchni na starcie pojawiło się sporo biegaczy.
Nie mogąc rozwinąć skrzydeł, nie próbowaliśmy gonić czołówki tylko zajęliśmy swoje miejsce w szeregu i drepcząc po wydeptanej w śniegu ścieżce biegliśmy z nadzieją na osiągniecie innych celów. W trakcie biegu rzuciłam hasło do Darka żeby poćwiczyć taktykę biegu i np. spróbować pobiec drugą połowę biegu szybciej od pierwszej.
Darkowi ten pomysł chyba przypadł do gustu, bo dopingował mnie do dalszego biegu na drugiej pętli i tuż przed metą dostał jakiegoś dziwnego przyspieszenia, choć dziś niespecjalnie miał ochotę na bieganie. Szczęśliwie do mety nie było już daleko.
(wszystkie zdjęcia autorstwa Andrzeja Chomczyka.
Niedzielny poranek powitał nas słońcem, wyczekiwanym przez wszystkich tak jak wiosny, która ciągle nie chce do nas nadejść. Najpierw sprawdziliśmy jak to wygląda w Paryżu, tam też słonecznie choć chłodno. Doprowadziliśmy do mety zwycięskich maratończyków Paris Marathon. Najszybszy Kenijczyk pobiegł dziś 2:05:37. Zmotywowani pogodą oraz biegnącymi po paryskich ulicach biegaczami sami postanowiliśmy pobiegać po naszych dobrze znanych ścieżkach. Wybraliśmy się zatem do Parku Skaryszewskiego sprawdzając po drodze czy funkcjonują stacje rowerów Veturilo na Saskiej Kępie. Zarówno ta przy Walecznych, jak i druga na Francuskiej w pobliżu Ronda Waszyngtona były już gotowe do użycia.
W nagrodę za dzisiejsze bieganie mieliśmy jeszcze jedną relację sportową, tym razem dla równowagi kolarską – z wyścigu Paris – Rubaix. Brukową kostkę wygrał Cancellara, ale leżąc za metą bez tchu, nie wyglądał tak jak my po biegu na Żoliborzu. I taka jest przewaga rekreacyjnego zbierania endorfin nad zawodowym kolarstwem.