Z wszystkich stron widzimy, słyszymy i doświadczamy pośpiechu, natłoku spraw do załatwienia, rzeczy do zrobienia. I wciąż dzielimy czas na ten „przed świętami” i „po świętach”. To i tamto musimy zamknąć przed świętami, bo po świętach będzie za późno. Zróbmy to przed świętami, bo po świętach już będzie mało czasu. I tak w kółko przez całą pierwszą połowę grudnia, tak jakby po świętach miał się skończyć świat. Spinamy się więc przez kilkanaście dni grudnia, stajemy na głowie, zagęszczamy działania, spieszymy się okrutnie, bo z tyłu głowy myśl, która wciąż przypomina: muszę zdążyć przed świętami, do końca roku zostało tak mało czasu. Czasami ten przedświąteczny klimat pojawia się już w listopadzie, pewnie to za sprawą marketingowego działania firm, które podgrzewają atmosferę wystawiając w sklepach czy na swoich stronach internetowych świąteczne elementy. Tu święty Mikołaj z pełnym workiem, tam reniferki z saniami, albo gwiazdki, dzwoneczki, etc. A już te kilka dni przed Bożym Narodzeniem stają się koszmarem nie do wytrzymania, bo okazuje się, że właśnie w pracy coś się obsunęło, wypłynęły nowe sprawy, ktoś chce zamknąć swoje zadania. A później okazuje się, że grudzień ma tylko 15 dni, bo przecież resztę zrobi się po świętach i wszystkie terminy ustala się na po świętach, bo przecież nie damy rady przed świętami. Jak żyć, jak ma się jeszcze obowiązki domowe, lodówka pusta, a kolejny wieczór znów zajęty bo przecież nie odmówię udziału w spotkaniu wigilijnym z koleżankami i kolegami z działu, z poprzedniej pracy, z klubu, czy spotkaniu ogólnofirmowym. A tu trzeba jeszcze pogodzić czas z koncertem, czy występem świątecznym dzieci w przedszkolu, czy szkole. Całe szczęście jak dzieci są już w wieku pozaszkolnym i takie imprezy nie zaprzątają nam już głowy. Ale gorzej jak dzieci mieszkają daleko od rodziców, to trzeba odpowiednio wcześnie upolować tańszy bilet na wyjazd na święta żeby spędzić je wspólnie. Nieważne, że wtedy każda linia lotnicza, nawet taka co nazywa się tania, wyczuwa święta jako doskonałą okazję do windowania cen. I tak kupujemy wtedy te bilety, bo przecież mamy dwa dni świąt i trzeba je wykorzystać na spotkanie. Albo tłuczemy się innym środkiem transportu z całym tabunem innych podróżnych jak podczas wielkiej wędrówki ludów żeby się zobaczyć choć na kilka godzin.
Wreszcie nadchodzi ten czas pomiędzy „przed świętami” i „po świętach”. I okazuje się, że jesteśmy tak zmęczeni, że czujemy się jak przekłuty balon. A tu trzeba jeszcze stanąć na wysokości zadania, czyli odpocząć w te wymarzone święta. Jeśli jakimś cudem zostaliśmy w domu, unikając zbiorowej panice, że musimy się przemieścić aby się spotkać w święta, to zaczynamy nasze przygotowania przedświąteczne. Najpierw zakupy z listą na kartce, bo nie sposób spamiętać te składniki potrzebne do potraw świątecznych. Potem długie kolejki do kas, ale z głośników płyną x-masowe szlagiery, więc jakoś czas mija i jeszcze czeka nas wciąganie tych wszystkich siatek do domu. A na koniec gotowanie, smażenie i pieczenie do późnych godzin nocnych. Podczas dokładnej analizy przepisów okazuje się, że barszczyku do uszek nie uda się nam już zrobić w domu, bo trzeba było na 5 dni przed Wigilią nastawić zakwas buraczany, więc lecimy jeszcze w Wigilię do sklepu po gotowy sok z buraków w kartoniku, który będzie udawał czerwony barszcz. A znowu przepis na piernik trzeba było przeczytać co najmniej w listopadzie, bo wtedy właśnie wyrabia się ciasto, które musi poleżeć kilka tygodni aby miało staropolski smak. W końcu decydujemy się na pierniczki ekspresowe, do których ciasto chłodzi się w lodówce tylko 30 minut. I tak w zasadzie po kolei z prawie każdym przepisem.
Dlatego życzymy wszystkim aby się nie musieli śpieszyć, działali na tyle wolno na ile się da. Aby nie tylko potrawy, które jemy, ale całe życie miało właściwy smak. Aby cieszyć się i delektować bez pośpiechu. Nie zatracić się w pościgu za nowym, do którego już trochę przywykliśmy w tym zmieniającym się świecie. Nie dzielić czasu na przed świętami i po świętach. Niech każdy dzień będzie naszym świętem. Celebrowanym, wolnym i bez przymusu robienia czegoś szybko i byle jak.
Pozdrawiamy świątecznie,
Renata i Darek