Po grudniowym białym szaleństwie czuliśmy niedosyt zimy, dlatego spakowaliśmy narty biegowe i ruszyliśmy znów na południe, ale tym razem na zachodni kraniec. Przedtem sprawdzaliśmy nerwowo pogodę przez kamerkę internetową z widokiem na Polanę Jakuszycką. Mazowsze jakoś zima wyraźnie omijała, a tam białego na szczęcie nie brakowało, choć przed naszym przyjazdem trochę padało, ale deszczu.
Śnieg jednak nie zawiódł, choć tydzień w Szklarskiej był niestety mocno wietrzny. Przez prawie całą Europę przechodziły kolejne fronty niżowe, a z nimi ciężkie ołowiane chmury i huczący wicher. Co prawda akurat tam gdzie byliśmy obyło się bez szkód spowodowanych wiatrem. Za to w domu pod naszą nieobecność nie było przez dłuższą chwilę energii elektrycznej. Dowiedzieliśmy się o tym z wiadomości, ale nie byliśmy tym przejęci, gdyż praktycznie wszystko oprócz lodówki i zamrażarki zostawiliśmy wyłączone.
Tak więc pogodowe zawirowania jakoś specjalnie nie utrudniały nam wypełniania planu naszego obozu sportowego. Chociaż odpuściliśmy bieganie nożne ze względu na oblodzenie trasy Pod Reglami. Za to biegówki i wycieczki piesze zaliczaliśmy codziennie. Warunki nie były co prawda idealne, a nawet trasy narciarskie ocenialiśmy na 4 w skali do 10, zwłaszcza z powodu oblodzenia i spadającego igliwia, gałęzi i szyszek. Narty jednak odkurzyliśmy i zdarliśmy smar z desek. Niech i narty poczują w tym roku, że trenujemy dalej nawet pomimo niezbyt sprzyjającej aury.
Wycieczka pod Łabski Szczyt
Ostatniego dnia trochę podsypało białego puchu i wycieczka do schroniska pod Łabskim Szczytem była już nieco trudniejszą wyprawą. Wyszliśmy wcześnie rano, zostawiając pierwsze ślady na świeżym śniegu przy wodospadzie Szklarki. Potem na szlaku już mieliśmy trochę przedeptane, a na podejściu wyraźną ścieżkę zostawioną przez zbiegających / schodzących większą grupą. Znacznie to ułatwiało brnięcie w śniegu po kostki. Im wyżej, tym śniegu coraz więcej.
Panująca wokół cisza przerywana jedynie szumem wiatru oraz płynących strumieni wypełniała nas całkowicie. Bardzo przyjemne uczucie podobne wręcz do stanu medytacji. Zwłaszcza gdy skupiasz się na swoim oddechu podczas mozolnego podchodzenia w górę.
kolejne magiczne przeżycie – śnieżna ścieżka w lesie:
Po zejściu ze schroniska pod Łabskim Szczytem najpierw przemierzamy fragment w lesie gdzie śniegu jest coraz mniej i mniej, a na końcu już nie ma go w ogóle – stopniał nawet tam gdzie rano jeszcze trochę go było.
Podczas gdy my przemierzaliśmy prawdziwe góry, w innym płaskim kraju podejmowano próby na sztucznych skałkach – widać, że z powodzeniem: