Po przepracowanym lutym, kiedy to każdego z 28 dni udało się wykonać jakąś aktywność, w tym pływanie i bieganie, weszliśmy w marzec, który ponoć rozpoczyna wiosnę meteorologiczną. Dla nas oznacza to jednak ostatni miesiąc przygotowań do Półmaratonu Warszawskiego. Czyli trzeba biegać i to systematycznie, a więc najlepiej zgodnie z planem. W naszym teamie za plany jest odpowiedzialny Darek. Ja zaś motywuję nas oboje do ich realizacji. I staram się nie robić dziur w dzienniczku 🙂 Ale aby osiągnąć taki stopień zgrania potrzeba dużej wiedzy trenerskiej albo umiejętności i chęci poszukania tej wiedzy. Ale bez umiejętności dopasowania gotowych planów do swoich możliwości można nie tylko nie osiągnąć tego co się zamierza, ale także doprowadzić np. poprzez zbyt intensywny trening do wielu negatywnych wpływów, ze zdrowotnymi włącznie.
Dlatego po doświadczeniach z trenerem książkowo-internetowym, czy nawet ze zdalnym trenerem indywidualnym uważam, że najlepszym trenerem, który optymalnie ułoży lub zmodyfikuje plan jest ktoś z kim widzimy się na co dzień. Dla mnie Darek jest guru w sprawach planów. Wie kiedy należy odpuścić, a kiedy można budować progres. Pamięta o okresach odpoczynku i pilnuje żeby się nie ociągać z rozpoczęciem nowego sezonu. A najważniejsze w tym jest to, że jest różnorodnie. Prawie nigdy nie powtarzamy tych samych planów treningowych. Poza tym przeplatamy nasze aktywności w ten sposób, że nie ma tylko samego biegania, bo jest jeszcze pływanie, rower choćby tylko jako transport (zimą gdy są warunki do jazdy), ćwiczenia wzmacniające, rozciągające. Wszystkiego po trochu i odpowiednim schemacie.
Oczywiście duża dawka snu, bez którego nie ma regeneracji oraz odpowiednie posiłki potreningowe. Ale to wie nawet każde dziecko.
W ten sposób wychodzimy z zimy i zaczynamy outdoorowe aktywności.