W bardzo dużym skrócie: jednak warto było wziąć udział w tym biegu. Pogoda do biegania bardzo dobra: słonecznie, chłodno i prawie bez wiatru, ale powietrze czyste. My w dobrych nastrojach i zregenerowani po tygodniu bez aktywności. Przerwa co prawda wymuszona katarem, a wirus też trochę nas osłabił, ale jednak 10 km to nie aż taki wysiłek żeby z powodu katarku nie biec.
No i pobiegliśmy w grupie gdzieś pomiędzy pacemakerami na 47:30 (Darek się go trzymał i gonił), a na 50:00 (przed nim uciekała Renata).
Plan się prawie udał, byliśmy na mecie dość blisko założeń przedstartowych. I z tego się cieszymy najbardziej.
Miło spędziliśmy czas na dużej imprezie zrobionej z europejskim rozmachem. Co prawda 7 edycja już nie robiła takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Ale przyjemnie było być w centrum uwagi, biec głównymi ulicami miasta, a po biegu wygrzewając się w słońcu cieszyć się kolejnym błyszczącym medalem. Yes! We did it!