Krok po kroczku, coraz bliżej, idzie do nas zima, a wraz z nią święta. Już dawno wyjęliśmy szaliki, czapki i rękawiczki. Jesienny płaszczyk też już zaczyna być zbyt chłodny. Biegamy w długich leginsach i bluzach, ale i tak trzęsiemy się z zimna gdy zawieje wiatr. Dobrze, że w planie zaczęły się nieco szybsze treningi, na których można się zagrzać.
Są jednak tacy co spróbowali uciec choć na jakiś czas od śniegu i zimnego wiatru do cieplejszych rejonów świata. Tam gdzie rosną palmy, na plantacjach kawa i nie trzeba zakładać tyle ubrań, chyba że jest się w górach.
„Po 4 dniach i 440 km północnej pętli oraz kilku innych wycieczkach po 100-120 km na motorach, przedzielonych lataniem samolotami i jeżdżeniem busami większych odległości, zasłużony ostatni etap wakacji, czyli totalnie wypoczynkowa wyspa Phu Quoc na południu.
W planach trzy dni relaksu na plaży, jeżdżenia skuterkami w klapkach po drinki i chlapanie się w parku wodnym. 30 stopni w cieniu na plusie i słońce. Dobry dzień na pływanie, zjeżdżalnie wodne i pontony, a na koniec rollercoaster. Ale lokalsi i tak w kurtkach i długich spodniach. Bo przecież tu jest zima :)”