Trafiła się nam nie lada gratka: trening kolarski na szosie i do tego w jakim doborowym towarzystwie. Inicjatorem spotkania był kolega klubowy Paweł – aktualny Mistrz Polski w swojej kategorii w triatlonie na dystansie olimpijskim. Dołączyli:
– Sylwek – zawodowy kolarz szosowy, potem biegacz, obecnie razem z bratem prowadzi serwis w sklepie rowerowym Ryszarda Szurkowskiego,
– Radek – biegacz, ale z epizodem triatlonowym, dlatego na szosie jeździ z powodzeniem,
– Kociemba – maratończyk, varsavianista, najbarwniejsza postać SBBP, autor projektów większości medali biegowych i nie tylko, popełnił też kilka tekstów o bieganiu; Kociemba do tej pory tylko biegał, ale zauroczył się rowerem do jazdy po mieście; dlatego za namową (nie ukrywam, że ja i Darek maczaliśmy w tym trochę palce) nabył drogą kupna używany rower, który został przywrócony przez Sylwka do obecnego blasku (oczywiście rower, nie Kociemba); w ten sposób Kociemba stał się kolarzem z krwi i kości:
a jego zieloniutki rower dołączył do naszych steranych szosówek:
Gdy tak podziwialiśmy koszulkę kolarską Kociemby i detale w jego fajnym rowerze,
przyjechał Sylwek, na swoim dopieszczonym Trek’u:
a chwilę później pojawił się Paweł we własnej, mocno szczupłej osobie, tak jakby przed chwilą odłączył się od zawodowego peletonu:
Krótka narada przed jazdą i ruszamy zgodnie z planem w kierunku Góry Kalwarii.
Paweł z Sylwkiem prowadzą pokazując trasę, ale też i nadając żwawe tempo. Paweł w pewnym momencie robi „odjazd”, więc grupa musiała go gonić. Potem Sylwek pokazywał nam jak się jeździ w grupie wachlarzem pojedynczym.
Krótki postój w Górze Kalwarii na kilka łyków z bidonu,
jeszcze mała regulacja w rowerze Kociemby i będziemy wracać tą samą trasą.
Darek obserwuje uważnie mistrza – może nauczy się czegoś o serwisowaniu rowerów szosowych.
W drodze powrotnej ćwiczyliśmy pod okiem Sylwka wachlarz podwójny. Na początku trochę nam nie wychodziło, ale jak już załapaliśmy o co chodzi to wszystkim bardzo się podobała taka jazda.
Oprócz tego mieliśmy doskonałą okazję nauki jazdy na kole. Wzbogaciliśmy też swój dotychczasowy kolarski słowniczek o: jazdę na zapieku, spawanie do uciekających i takie tam.
Na koniec było też porównywanie łydek (ech, ci faceci):