Uwaga, dziś będzie feerycznie, czyli za definicją zaczerpniętą ze słownika języka polskiego PWN: feeria
Po zwiedzeniu okolicy w zasięgu dostępnym biegowo, wybieramy się na wycieczkę rowerową na starówkę. Sporo czasu spędzamy w jednym z holenderskich domów, w którym mieszkał wraz rodziną dość bogaty XIX wieczny prawnik i kolekcjoner. Przejście kilku pomieszczeń dwupiętrowej kamienicy pokazując nam przeszłość życia w holenderskim mieście jeszcze bardziej pozwala poznać jego teraźniejszość.
Jako pierwsze pomieszczenia można zobaczyć kuchnię gdzie przygotowywano potrawy. Oprócz spiżarni gdzie przechowywano żywność, była tam także doprowadzona filtrowana woda.
Hol musiał robić wrażenie na przychodzących do domu interesantach czy gościach.
Panie w czerwonym eleganckim salonie piły herbatę albo rozmawiały, |
Aby posiłek przebiegał sprawnie służba w czystych fartuszkach donosiła nową zastawę do kolejnego dania |
W bogatym domu naczyń i talerzy
do codziennego użytku też było dużo,
zatem kredens stał blisko jadalni.
|
Przechodzimy na pierwsze piętro gdzie znajdują się pokoje ze zbiorami pana domu oraz jego gabinet, toaletka i łazienka pani domu, dwie sypialnie oraz pomieszczenie będące miejscem suszenia, maglowania i prasowania bielizny. Każda elegantka dbała nie tylko o wierzchni ubiór ale także o bieliznę.
W tym pokoju bez okien na ścianach znajduje się unikatowa skórzana tapeta powlekana złotem. |
Reszta pokoi na pietrze, ta z oknami, też robi wrażenie poprzez swój wystrój i bogactwo detali wyposażenia.
Obok gabinetu pana domu gdzie znajdują się zbiory książek, map i rysunków jest pokój gdzie prasuje się, naprawia i szyje koronkowe halki, kołnierzyki i koszule.
W zacienionych magazynkach na poddaszu stoją rzędami skórzane trzewiki, pudła na kapelusze, torebki, walizy i kuferki.
Jest tam także ogromna kolekcja najstarszych zabawek w całej Holandii. I nie zawsze to były zabawki dla dzieci; często służyły one dorosłym i były przygotowywane przez rzemieślników zajmujących się na co dzień np. wytwarzaniem mebli.
Ta lalka z porcelanową głową raczej nie nadaje się na przytulankę. |
Opuszczamy Dordrecht i udajemy się w dalszy etap wycieczki ścieżkami rowerowymi do Rotterdamu.
powiększ zdjęcie i znajdź czaplę
Cała trasa jest poprowadzona DDR z oznaczeniami punktów więc zgubić się nie można. Nie ma potrzeby także posiadania mapy, wystarczy mieć rower i cel.
Naszym celem jest ogród botaniczny Trompenburg Arboteum w dzielnicy Krallingen na południowym krańcu Rotterdamu.
Kolejny dzień oprócz porannego biegania przyniósł nowe atrakcje. Tym razem zostaliśmy zaproszeni na kajaki do parku narodowego. To bardzo dobry sposób na spędzenie Wielkiego Piątku.
lunch na kajakach nie wystarczył na uzupełnienie straconych kalorii podczas 10 km wiosłowania, zatem zamawiamy szparagi, bo to ostatni czas na te popularne tutaj o tej porze roku warzywo |
Kolejny słoneczny dzień zachęcał znów do aktywności na zewnątrz, zatem okrążyliśmy okolicę. Biegowy poranek jak zwykle dostarcza fascynujących odczuć, zwłaszcza w tym uporządkowanym i czystym kraju.
Przyjęliśmy zaproszenie na śniadanie wielkanocne, a przy okazji będziemy mieli możliwość obejrzenia jak w bardzo starym wnętrzu oryginalnego portowego magazynu urządzone zostało mieszkanie w nowoczesnym stylu. Takie mieszanie starej architektury (cegła, zdobienia) z nowoczesnymi materiałami (tafle szkła, stalowe konstrukcje) to obraz współczesnej Holandii, szczególnie w ośrodkach miejskich.
I jeszcze kilkanaście fotek oddających klimat miasta, przez które przepływają statki pasażerskie, barki towarowe, taksówki i autobusy wodne na równi z ruchem naziemnym. Dlatego tak dużo tutaj portów gdzie można przycumować oraz mostów umożliwiających krzyżowanie się różnych dróg transportowych. Część mostów nie jest już używana, ale nadal ich konstrukcje cieszą oko, jak choćby ten poniżej (ulubiony most Adama):
A to most samochodowy ale także pieszo-rowerowy, którym dostajemy się na wyspę:
Transport w Holandii to głównie rowery, ale także wszystko co pływa (w mieście wodna taksówka, czyli szybka motorówka to najszybszy sposób przemieszczania się, nie licząc oczywiście metra). Poza tym bardzo dużo samochodów i autobusów to pojazdy elektryczne. Dlatego wszędzie można spotkać stacje do lądowania takich aut.
Na nabrzeżu nie zmarnuje się żaden skrawek powierzchni – uprawa skrzynkowa przed restauracją. Nie wiadomo czy w menu jest szczypiorek z tej skrzynki, ale wygląda to zachęcająco. |
Szerokie chodniki, obok DDR też niezbyt wąska, potem jeden pas dla samochodów, a po środku tory tramwajowe |
Tory tramwajowe wysiane trawą. |
Ten rower transportowy zmieści bardzo duża zakupy. Pewnie można w tej skrzyni przewieźć także kilkoro małych dzieci.
Dzień chyli się ku końcowi. Wracamy na przedmieścia Dordrechtu. Senne miasteczko w porównaniu z Rotterdamem. Aż chciałoby się tutaj zostać na dłużej. Cisza, czysto, spokojnie. Każdy domek i ogródek jest jak małe dzieło sztuki. Pomimo pewnej surowości w projektowaniu i oszczędności w materiałach, wszystko jest tu ładnie utrzymane i zrównoważone w swojej dekoracyjności w połączeniu z funkcjonalnością. Domy są tak duże jak tylko jest to niezbędne do wygodnego życia ich mieszkańców, a ogrodzeniem często bywa tylko przystrzyżony równo żywopłot lub kanał z wodą stanowiący fosę broniąca dostępu do domu z ogromnymi oknami dostarczającymi do wnętrza więcej światła i bardzo często niczym nie zasłanianymi przez cały dzień.