W przerwie między obserwacją zmagań pływaków podczas MŚ w Barcelonie, postanowiliśmy przewietrzyć nasze szosówki. Ubraliśmy się w stroje kolarskie i śmignęliśmy w stronę Powsinka.
Objechaliśmy trasę HabdzinMana aby sobie przypomnieć o co chodzi, a raczej jak się kręci na szosie. Od wrześniowego powieszenia rowerów na haku byliśmy pierwszy raz w tym sezonie na rowerze szosowym. Po pierwszych kilku kilometrach jakoś się rozkręciliśmy. Mieliśmy przy okazji dwa miłe spotkania ze znajomymi, którzy trenowali na tej samej trasie.
Sprawdziliśmy też stan jeziorka w Habdzinie, co prawda tylko z brzegu, ale mieliśmy opinię z pierwszej ręki od triatlonisty, który akurat rozpoczynał pływanie.
Spokojni, że ilość rzęsy na jeziorku nie przekracza stanu sprzed roku, a także że pamiętamy jak się siedzi na rowerach szosowych, przed powrotem do domu zjedliśmy jeszcze lody.
Założę się, że gdybyśmy byli w „ciężkim treningu” to o lodach nawet byśmy nie pomyśleli, ważniejsze byłoby szybkie uzupełnienie bidonów w płyny i w drogę. A tak zamiast ciągłego zerkania na wskazania kadencji i prędkości oraz ilości przejechanych kilometrów, spokojnie kontemplowaliśmy widoki i pozdrawialiśmy innych kolarzy. Nasze triatlonowe przygotowania w tym roku są pod znakiem dwóch z trzech słów, które można przeczytać na budynku OSiR na ul. Rozbrat:
Też jest bardzo przyjemnie 🙂 Nawet bardzo przyjemnie. Zobaczymy jak będzie za tydzień podczas 5. edycji zawodów HABDZINMAN. To nasz jedyny start triatlonowy w tym roku. Zapraszamy do kibicowania.