Już po raz trzeci mówimy, że to już ostatni raz na nartach. A zima nie odpuszcza, zima ma się bardzo dobrze. I narty znów się przydają. Choć tym razem to chyba lepsze byłyby rakiety śnieżne. Próbowaliśmy przedrzeć się szlakiem dla pieszych, ale nie dość że gałęzie oblepione mokrym śniegiem przygięte do samej ziemi, to znaki szlaku na drzewach zasypane. Warunki ciężkie i mało przyjazne do eksploracji szlaków.

Zrezygnowaliśmy zatem i zaczęliśmy przecierać ślad narciarski na nieco wygodniejszej drodze poza szlakiem turystycznym.  Nikt przed nami jeszcze się tu nie zapuszczał, więc też nie było łatwo, ale widoki wokół wynagradzały trud.

  

  

Trzeba było tylko uważać na czapy śnieżne, które niespodziewanie spadały za kołnierz jeśli akurat miały na to ochotę.

Znudzeni kluczeniem po puszczy wróciliśmy na obiad do domu. Przedtem jednak w chwil kilka ulepiliśmy sobie wielkanocnego… śniegowego zajączka.

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *