W ubiegłym tygodniu zima nie chciała dać za wygraną, nie było mroźnie, ale nie ominęła nas śnieżyca. Co prawda niektórzy się cieszyli, bo mieli materiał do lepienia bałwanów i mogli robić świeże ślady w białym puchu na biegówkach. My jednak wybraliśmy domowe zacisze i ciepełko kołderki, od czasu do czasu tylko wyglądając przez okno oceniając stan śnieżnej pokrywy.
Ścieżka rowerowa nie jest co prawda podgrzewana, tak jak np. w Holandii, ale jak widać służby oczyszczania na naszym osiedlu dbają nie tylko o stan jezdni, ale i dróg dla rowerów. Nawet to jednak nie zachęciło nas do przejażdżki rowerowej, woleliśmy zostać w domu. Zwłaszcza, że Darek upiekł nowe ciasto, tym razem był to keks z bakaliami.
Z przyjemnością oddajemy się kolejnym kuchennym pracom. W programie na następne dni była nauka przygotowywania chałki. Jak się okazało nie było to takie to trudne. Wystarczy przejść krótki kurs na youtube (trochę trzeba było poszukać zanim trafi się na dobry filmik, ale warto popatrzeć jak robią to inni, zanim przystąpi się samemu do wyplatania).
Etap pierwszy, czyli wyrobienie ciasta, to już wiadomo kto wykona:
Po wyrośnięciu przystępujemy do formowania wałeczków i wyplatania ciasta.
Na koniec „dekoracja” i do pieca:
Po 30-35 minutach chałki już się studzą i czekają na spróbowanie 🙂
Dziś już nie ma nawet śladu okruszków po tych bułkach z wanilią i makiem. Były pyszne i dawno je już zjedliśmy, więc nie zapraszamy na degustację, ale na pewno upieczemy je jeszcze nie raz.