Wiecie gdzie najbliżej Warszawy są góry? Wszyscy biegacze zapewne doskonale znają to miejsce – falenicka wydma. Jak się okazało i ten fragment został objęty akcją wytyczania regularnych ścieżek biegowych.
Za tablicą na całej trasie rozgrywania ZBG (Zimowe Biegi Górskie) są oznakowania, które nie pozwolą się nikomu zgubić.
Od czasów większej popularności tego cyklu biegów (z około 50 do 100 uczestników impreza rozrosła się do 300 biegaczy podczas jednego biegu) na trasie zaczęły się pojawiać kolejne znaczki różnego koloru i rozmiaru (co kto jaką farbę miał w domu to leciał do lasu malować na drzewach strzałki, cyferki i inne cuda), a kiedyś wystarczały wstążki z bibuły i spray na śniegu z linią startu. Co prawda takie oznaczenia wystarczały na krótko, ale za to jak ktoś potrzebował poznać przebieg trasy to zasięgał języka u tych co już biegali, albo kserował mapę od kolegi, albo się umawiał z jakimś orientalistą (orientalista – człowiek potrafiący czytać mapę, dziś w dobie gps-u gatunek wymierający, poza imprezami na orientację, w zasadzie nieznany).
Pamiętam jak pierwszy raz pojawiliśmy się w Falenicy z Tomkiem-biegaczem, który jako jedyny z całego naszego towarzystwa znał teren i miał mapę. Była to oczywiście mapa do biegów na orientację, ale Tomek, w przeciwieństwie do nas, doskonale tę mapę czytał. Co prawda kilka razy musieliśmy zawracać ze ścieżki, albo ścieżka kończyła się w krzakach. Tomek obracał mapę, poprawiał sobie okulary, ale jakoś się w końcu udało przebiec jedną pętlę, choć nikt nie miał pewności czy właściwą trasą. Wyglądaliśmy na pewno bardzo śmiesznie biegając w tę i z powrotem po wydmie, do tego w cienkich legginsach, za jednym gościem, który trzymał mapę, co jakiś czas zatrzymywał się i wskazywał nam przeciwny kierunek: O, to tutaj. Nie, jednak tam. Ech, to były czasy…
A teraz proszę bardzo, piękne oznakowanie w legularnych barwach i jednym stylu.
Dziś bez problemów orientacyjnych przebiegliśmy trzy pętle. Pojawiły się za to problemy motywacyjne, bo na więcej nie mieliśmy już chęci, choć założenia były ambitniejsze. Warunki dość ciężkie: śnieg zmieszany z piachem, więc pod górkę podłoże mieliło się pod butami, tętno rosło, a tempo spadało.