Dziś w ramach Grand Prix Żoliborza biegałam nad Wisłą. Trasa 4 edycji prowadziła wokół terenu Spójni, a w zasadzie wspomnień tego ośrodka porośniętych bujnie o tej porze roku chwastami, więc zieleń nieco przytłumiła upływ czasu i degradację miejsca, które swoje lata świetności ma już dawno za sobą.

 
Potem biegacze pokonywali kolejne kilometry nadwiślanym bulwarem. I choć pierwotnie planowana trasa została nieco zmieniona z powodu wysokiego stan wody na rzece, nikt nie narzekał, że biegniemy po betonowym nabrzeżu, zamiast po piaszczystym brzegu.

Do przebiegnięcia mieliśmy trzy pętle, zatem kibice mogli nam dopingować w zasadzie nie ruszając się z miejsca. Darek ustawił się więc razem z Kociembą w newralgicznym miejscu, gdzie mogli mi pomachać i jednocześnie pilnować trasy biegu. Ja ćwiczyłam bieg w założonym tempie, dodam, że niezbyt szybkim. To nawet dobrze, bo przedburzowe gorące powietrze nie sprzyjało dziś raczej szybkim biegom. Na trzeciej pętli lekko nawet pokropiło, a ja przyspieszyłam żeby zakończyć te zawody efektownym wyprzedzaniem innych zawodników.  

Kociemba otrzymał zaszczytne zadanie: miał obstawiać fragment trasy biegu. Niestety nie wiadomo czy tak się zagadał z Darkiem, czy właścicielka pola golfowego była bardziej zdesperowana, bo na nic zdały się prośby równie zdesperowanego Kociemby – postanowiła wjechać autem na trasę biegu nie zważając na zawodników. Szczęśliwie obyło się bez kolizji, bo czołówka była już na mecie.

Fajnie, że udało się pobiegać rano, bo zaplanowana na wieczór inna impreza biegowa została odwołana z powodu burzowych nawałnic jakie się przetoczyły tuż po południu.

   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *