Mszana Dolna – nasze nowe odkrycie
Zwykle jesień witaliśmy w Bieszczadach, tym razem jednak wybraliśmy inny region. Darek znalazł fajne miejsce do wypadu na wycieczki górskie w Besklidzie Wyspowym. Z Mszany Dolnej można było chodzić na krótsze i dłuższe wycieczki szlakami turystycznymi w różnych kierunkach. I zawsze był jakiś szczyt do pokonania i zejście. Wyspowy ma to do siebie, że nie ma grani łączącej szczyty, tylko na każdą górę trzeba wejść i zejść osobno. To bardzo dobry teren do ćwiczenia podejść jak i do schodzenia lub zbiegania. W każdym przypadku bardzo się przydają kije trekingowe i mocne… nogi.
Na początek w trochę deszczowe popołudnie wybraliśmy się na mały rozruch po okolicy, a kolejne dni to już były takie trochę dłuższe wycieczki. Utkwiły mi w pamięci niektóre szlaki, szczególnie bardzo wymagające i strome podejście na Szczebel. Na szczycie panowała piknikowa atmosfera, ale tez a sprawą dużo łagodniejszego podejścia z drugiej strony z możliwością podjechania na parking przy szosie. Schodząc mijaliśmy się właśnie na tej części szlaku z całymi grupami rozgadanych turystów, którzy wybierali się całymi rodzinami, z małymi dzieci, z psami. Reszta naszych tras to były rejony dosyć ciche, jeśli nie powiedzieć sprzyjające kontemplacji widoków i podziwiania przyrody.
To był nad wyraz udany wypad w Beskid Wyspowy. Tym razem nie biegaliśmy, ale chodziliśmy z kijami trekingowymi. Można było się zmęczyć ale też więcej czasu jest na podziwianie okoliczności przyrody.
To już końcówka października, ale słoneczne i ciepłe dni nadal przywołują wspomnienie lata. Tylko kolory liści wyraźnie mówią, że jesień w pełni. Tego nam było potrzeba, łagodnego przejścia w sezon braku światła naturalnego i długich okresów ciemności. Ale póki co cieszymy się łagodnością jesiennej aury na beskidzkich szlakach.
Kolejne wycieczki prowadzą na Luboń, kilka mniejszych szczytów, a na koniec zaliczamy Kasinę Wielką. To tutaj pogubiliśmy się nie zauważając schowanej informacji o innym przebiegu szlaku niebieskiego. Szliśmy trochę na pamięć, mając w głowie obrazy sprzed kilku lat, stąd to błądzenie. Okazało się, że szlak pieszy przebiega inaczej bo w lesie powstał tor do zjazdów na rowerach enduro. Wyciąg narciarski zyskał nowe wykorzystanie latem wożąc na górę odważnych rowerzystów, którzy potem trenują zjazdy by ścigać się na zawodach. Dla mnie tego typu sporty są zbyt ekstremalne i jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do tych wrażeń i prędkości. Zdecydowanie wolę w górach wspinać się z plecakiem i kijami, a jak w dół to można nawet próbować zbiegać. Choć to też wymaga przygotowań. A jeśli rowerem to telepanie się po korzeniach i kamieniach też nigdy mnie nie pociągało aż tak mocno. Tym niemniej podziwiam tych, którzy to robią.
Piękne pożegnanie Beskidu Wyspowego i Mszany.