Start w Dniu Niepodległości w biegu na 10 km to taki ostatni akcent w naszym biegowym planie w tym sezonie. Sądząc jednak z tego co postanowiły te kwiaty, nie bacząc zupełnie na pierwsze przymrozki pod koniec października, może lato jednak powróci?
Nie mamy jednak złudzeń patrząc na opadłe liście i wszechogarniający chłód. Dlatego pośpiesznie kończę robótki ręczne. Najpierw sweter dla mnie, potem w kolejce szalik dla Darka.
Sweter z wełny jest gruby i bardzo ciepły. Z szalem daje radę na rowerze przez godzinę przy temperaturze do 3 st. C. Przez swoją strukturę wzoru ma właściwości oddychające. Zatem nie można się w nim spocić tak jak w technicznej kurtce „termosie”. Długość też jest dobra, bo zakrywa miejsca, które mogłyby zmarznąć.
Pod koniec października wzmocniliśmy się jeszcze biegowo podczas krótkiego wypadu w Bieszczady. I właśnie ten wyjazd uświadomił nam, że dawno nie zmienialiśmy butów trekingowych. Czas było nadrobić to niedociągnięcie i nie czekając na Mikołaja
🎅🎅 polecieliśmy do sklepu. Do mojej pary udało się jeszcze dokupić zegar, co prawda na ścianę, a nie na nadgarstek, ale będzie odmierzał nam czas snu w naszej sypialni. Jak wiadomo sen to kolejny element układanki treningowej i nie powinien trwać za krótko.
Rankiem następnego dnia buty oczywiście musiały przejść test terenowy. Było na razie sucho więc nadal są czyste, ale sprawdziły się wyśmienicie: są wygodne, lekkie, nic nie obcierają i nie zrobił mi się nowy pęcherz (w przeciwieństwie do starych butów, w których byliśmy ostatnio na górskich szlakach). Dlatego ze starymi butami pożegnaliśmy się nawet bez czyszczenia ich z bieszczadzkiego błota. Powędrowały do pojemnika na śmieci zmieszane (chyba nie da się ich recyklingować jako plastik).
No i daliśmy się ponieść fali białych i czerwonych koszulek, z których utworzyła się „żywa flaga” na trasie 31. Biegu Niepodległości. Naszym celem było zmieścić się w 50 minutach, dlatego przeciskaliśmy się w swojej III strefie startowej do przodu jak się tylko dało. Niestety w tłumie innych biegaczy nie było to łatwe. Korek na starcie, potem wyprzedzanie do połowy trasy, a nawet jeszcze na 6-7 km, dało nam kilkusekundową stratę. Tym niemniej rozegraliśmy ten bieg taktycznie, bo na końcowych kilometrach tempo wcale nam nie spadło, a nawet zdobyliśmy się na finisz.
Renata – 50:16 (17 m. w kategorii wiekowej)
Darek – 50:07 (285 m. w swojej kategorii).
Link na stronę organizatora -> klik.