Hostel oferuje w cenie możliwość skorzystania z sauny w godzinach od 7-8 dla kobiet i od 9-10 dla mężczyzn. My jednak zamiast rozpocząć dzień od sauny pognaliśmy skoro świt na śniadanie.

Okazało się jednak, że dziś jest niedziela i restauracja będzie czynna dopiero od 8. Warto było czekać, bo śniadanie było pożywne i najedliśmy się do syta. Szczególnie, że na początek wzięliśmy typowo fińską owsiankę, czyli rozgotowane w wodzie płatki owsiane. Do smaku można było sobie dodać owoce: jagody, borówki, maliny w postaci dżemu lub z mrożonki. Do picia oczywiście kawa w dowolnej ilości i woda, a na deser owoce bardziej egzotyczne: pomarańcze, arbuzy, jabłka. Zestawu typowego dla europejskiego śniadania, czyli gotowane na twardo jaja, szynka, ser i bułki nie liczę. 
Bardzo nam się podobała samoobsługa podczas odnoszenia naczyń po posiłku. Trzeba było posegregować odpadki, papierowe serwetki, a następnie włożyć do odpowiednich koszy talerze, kubeczki, szklanki i sztućce. Na końcu można było umyć ręce w specjalnym kąciku.

Po śniadaniu nie mieliśmy już ochoty na ćwiczenia na stacji kalistenicznej na  jednym z dziedzińców miasteczka.

Windę uruchamiało się poprzez włożenie klucza, który otwierał wszystkie drzwi: wejściowe i do pokoju. Trzeba go było zatem bardzo pilnować.

Rano, gdy miasto jeszcze nie rozbudziło się, wyruszamy na jego ulice. Jest wyraźnie pusto i nie wiemy czy dlatego, że jest wcześnie, czy dlatego że ruch tutaj jest zwykle niezbyt duży. Choć wczoraj po południu wydawało się nam, że widzieliśmy więcej ludzi na ulicach. 

Mijamy główny dworzec kolejowy ze swoim monumentalnym budynkiem. To największy dworzec Helsinki Centralne z 19 torami.

Za to w okolicach najsłynniejszej helsińskiej katedry, gdzie skierowaliśmy swoje pierwsze kroki, zaczęli pojawiać się już tłumnie turyści. Przyjechały autokary, a z nich wysypały się grupki głównie Azjatów, którzy idąc ze swoimi aparatami, telefonami komórkowymi na stick-ach wszystko wokół fotografowali. Potem zatrzymywali się na chwilę chyba żeby te zdjęcia opisać i wysłać na fb. A po jednych idzie kolejna taka sama grupa. Katedra w Helsinkach jest najbardziej rozpoznawalnym elementem miasta i odwiedza ją mnóstwo turystów. Nie chcieliśmy jej zatem pominąć w naszym planie.

Wypatrzyliśmy z góry, że idąc wzdłuż jednej z małych uliczek dotrzemy do nabrzeża. Nie pomyliliśmy się, boczne uliczki okazały się bardzo urocze i doprowadziły nas do promenady, która nie była jeszcze opanowana przez turystów. 

Jak w każdym portowym mieście i tutaj widać bogate kamienice.   

Mieliśmy też wspaniałą lekcję marynistyczną. Można było długo podziwiać zacumowane żaglowce, jachty duże i małe i inne łajby.

Promenada służyła jednocześnie za deptak spacerowy, miejsce do odpoczynku i ścieżkę rowerową.

Potem przespacerowaliśmy się uliczką, przy której były różnej maści knajpki i kawiarnie. Zakończyliśmy ten etap na obejrzeniu z bliska Soboru Uspieńskiego.

Prawosławny Sobór Uspieński jest zupełnie odmienny w swoim stylu architektonicznym (neobizantyjski) od Katedry Helsińskiej (klasycystyczna), zarówno na zewnątrz jak i w środku.

Na koniec trafiliśmy w miejsce dość oblegane przez turystów i mieszkańców, gdzie było dosyć gwarno i nie było już tak cicho. Trochę tak jak w wesołym miasteczku gdzie co chwilę mijasz jakieś atrakcje, które mają ci wyciągnąć z kieszeni kilka euro. To plac targowy w historycznej części miasta. 

Z placu targowego gdzie możesz kupić wszystko, zupełnie przypadkowo trafiamy do parku gdzie znów roi się od budek z lodami, barów i kawiarni. Wśród nich jedna z secesyjnym pawilonem, którą planowaliśmy odwiedzić.

O tej porze był jednak komplet i dlatego postanowiliśmy poszukać bardziej spokojnego miejsca na lunch.

Po przejściu kilku ulic dalej znów mogliśmy cieszyć się ciszą i nie przepychać się przez tłumy turystów nad głowami których latały mewy polujące na lody lub kubeczki z napojami w wyciągniętych rękach. Ptaki szybko nauczyły się opanowywać nowe rewiry i są w takich miejscach coraz bardziej bezczelne.

Po świątyniach przyszła kolej na wytchnienie w parku. Wyczytaliśmy, że w jednym z parków znajduje się pomnik fińskiego kompozytora – Sibeliusa. Autorka pomnika fińska rzeźbiarka Eila Hilunem przedstawiła coś co przypomina rurki organów umieszczone na skałach. Dość oryginalne i można patrzeć z różnych perspektyw. Oczywiście każdy chciał sobie zrobić zdjęcie jak najbliżej stalowych organów. 
 

W drodze powrotnej okazało się, że tuż obok naszego hostelu jest wyjątkowy nowoczesny kościół wykuty w skale w latach 60-tych. Słynie z tego, że ma ściany ze skały, miedzianą kopułę i doskonałe warunki akustyczne do słuchania koncertów. 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *