Odpoczęliśmy już po półmaratonie, czas na dalsze miłe aktywności.
Na początek dobra wiadomość: śniegu jakby coraz mniej, mróz odpuścił, a przynajmniej w dzień i oto w Wielki Piątek pojawiły się rowery Veturilo:
Uwierzyłam w nadejście wiosny, ale tylko do godzin południowych, gdy znów nad miastem rozszalała się śnieżyca. Teraz wiosna znów chodzi w tę i z powrotem i nie może znaleźć wejścia.
Pomimo tej pomyłki pogodowej postanowiłam jednak przygotować wielkanocne pisanki i ubarwić spowity białym puchem świat:
A potem uznaliśmy, że nie ma na co czekać tylko trzeba nadgonić zaległości biegowe, choć w zasadzie można było biegówkowe i czym prędzej pognaliśmy do naszego lasu sprawdzić poziom pokrywy śnieżnej.
Hasaliśmy po lesie jak dwa radosne zające, które cieszyły się na przedwielkanocne bieganie i świąteczny czas. Teraz zmykamy do kuchni.
Życzenia od nas na pisankach:
Pomarańczową miał „malować” Darek, ale zajął się przygotowywaniem wielkanocnych babek drożdżowych, więc na razie będzie opisowo: „słońce, góry i ja z Renią”.