Niedzielne przedpołudnie spędziliśmy na Młocinach. Było pięknie: śnieg, mróz i słonecznie. Ja z filem próbowaliśmy pokonać w miarę stylowo młocińską pętlę na biegówkach. Nie było to łatwe, bo śladu nie było w ogóle, a te miejsca gdzie można by się go spodziewać, były skutecznie rozjeżdżone przez hordy innych narciarzy biegowych raczej niestylowych i dodatkowo zadeptane przez spacerowiczów. Umęczyliśmy się okrutnie. Tętno drugiego zakresu, a wyprzedzali nas biegacze nożni, nawet ci niezbyt szybcy. Testowałam technikę dwukroku i jednokroku z odpychaniem się samymi kijami, ale efekty były marne w obu przypadkach. Jedyny plus tego był taki, że ręce przynajmniej popracowały. Fil na koniec stwierdził, że czuje się jak po treningu pływackim.
Darek w tym czasie zapuścił się z aparatem poszukując obiektów do fotografowania.