Wolne w dzienniczku treningowym oznacza, że czas na zajęcia inne, najlepiej nie związane z triatlonem. Zatem wybrałam się z Darkiem na zakupy do sklepu… rowerowego. Okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł odwiedzenia zaprzyjaźnionego sklepu, w którym oprócz oglądania rowerów, kolarskich gadżetów i ciuchów można pogadać ze sprzedawcą o jego ostatnich startach w zawodach, czy poradzić się w sprawie upgradu roweru. Gdy tak sobie gadaliśmy o tym i o owym, nagle do sklepu wchodzi gość z rowerem. Od razu zwrócił naszą uwagę swoim „oldskulowym” strojem i nie mniej nietypowym rowerem. Zresztą zobaczcie sami, bo Stefcio zapozował chętnie do zdjęcia:
A potem zaczął opowiadać. Ma 70 lat i jest starym kolarzem, jak o sobie mówi. Od 10 lat używa tych samych gogli motocyklowych kupionych na pchlim targu (są doskonałe, bo chronią jego oczy przed zbytnim łzawieniem). Gdybyście zobaczyli jego skórzane siodło i skórzaną torbę na bagażniku – same antyki. I jeszcze ta wielka lampa z przodu roweru i lusterko oraz czerwony pompon przy kierownicy dopełniało obrazu dziwaczności. Ale Stefcio jest zapaleńcem roweru i kolarstwa. Lubi bardzo Puszczę Kampinoską, choć przyznał, że woli teraz jeździć po asfalcie. Po kilku minutach rozmowy widać było, że to facet z niespożytą ilością energii, pogodny i zadowolony z życia. Strasznie zakręcony gość.