Ostatnią naszą wycieczkę rowerową można nazwać „śladami historii” oraz szlakiem sadów na ziemiach mazowieckich po zachodniej strony Wisły. Najpierw dojechaliśmy do Konstancina, potem skierowaliśmy się w stronę Góry Kalwarii. Cały czas opłotkami, lokalnymi drogami, często gruntowymi przez pola. Nie chcieliśmy słyszeć szumu mijających nas tirów. Warto było bo trasy z dala od głównych szos są urokliwe i taka nieśpieszna jazda dostarcza wielu wrażeń.

Na jednej z przerw postojowych sprawdzaliśmy, czy są już dobre tegoroczne jabłka. Były smaczne, więc kilka wzięliśmy na dalszą drogę. Mam nadzieję, że właściciel sadu nam to wybaczy.

Gdy wreszcie osiągnęliśmy cel naszej podróży: zamek w Czersku, a właściwie to co po nim się zachowało, czyli część muru i trzy wieże, nie odmówiliśmy sobie przyjemności w postaci kolejnej przerwy na zwiedzanie. Tutaj spotkała nas kolejna nagroda: otóż w cenniku za wejście na dziedziniec zamku i dwie udostępnione wieże, widniała pozycja: „rowerzyści – bilet ulgowy”. Cóż za wspaniała informacja! Rowerzyści w Czersku są uprzywilejowaną grupą.
 

Przesiąknięci historią tego miejsca niespiesznie zaczęliśmy się zbierać w drogę powrotną. Tym razem zamiast wśród jabłoni jechaliśmy wśród drzew wiśni. Aż nam ślinka ciekła po brodzie na widok soczystych owoców.

Potem jeszcze tylko wspiąć się po kamiennej uliczce na rynek w Górze Kalwarii:

a stamtąd łatwy powrót przez wsie i pola.

Okazuje się, że tak niewiele potrzeba do szczęścia. Letni, niezbyt upalny dzień, rower i dobre towarzystwo. Kilometry płyną nie wiadomo kiedy gdy widoki kwitnących łąk i pól uprawnych oraz owocowych sadów przesuwają się jak w filmie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *