Jakoś trzeba ten rok zacząć. Zimy jak nie było tak nie ma, zatem nie ma co czekać tylko wsiadam na rower i pedałuję ile sił w nogach. Na szosie trochę mokro, a w lesie przyjemnie, cicho i tylko trochę mlaskało w mokrych liściach po porannym deszczu.

Tutaj rower jeszcze błyszczy się i jest czysty. Potem podczas jazdy leśnymi ścieżkami z lekka się ubłocił i oblepił piachem – będzie co czyścić wieczorem.


Mikro jeziorko w marysińskim lesie gościło dziś dwie krzyżówki. Kaczki schowały się we mgle i wyraźnie miały ważniejsze sprawy na głowie niż pozowanie do zdjęć.

W tym czasie Darek biegał wytrwale. W planie treningowym była dziś poważna cyfra: 28 km. Dobrze, że w porę dotarłam z herbatą w termosie i rodzynkami, dzięki którym Darek odzyskał nieco wigoru na ostatnie kilka kilometrów. Nikt nie mówił, że przygotowania maratońskie będą lekkie, łatwe i przyjemne. Najważniejsze jednak, że na razie udaje się realizacja tego ambitnego planu przynajmniej jednemu członkowi naszego zespołu D&R. Im jednak trudniejsze i dłuższe są treningi, tym bardziej chciałabym do nich dołączyć. Numer startowy 4939 czeka, a do kwietnia czasu coraz mniej. Cały czas liczę, że się uda.
Na razie zliczam kilometry rowerowe. Przyda się do zimowej rywalizacji: Najwięcej aktywnych minut – Kolarstwo, Jazda na rowerze, Kolarstwo górskie,…
Zima łaskawa więc korzystamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *