Wakacyjnie, na luzie

Zgodnie z ostatnio występującym w turystyce trendem spędziliśmy wakacje w Polsce. Miejsce wybraliśmy już bardzo dawno, zanim dowiedzieliśmy się o tym, że Polacy zaczęli decydować się na spędzanie swojego letniego wypoczynku nad bałtyckimi plażami albo w Tatrach. Podeszliśmy do sprawy sentymentalnie i pojechaliśmy nad jezioro Świętajno gdzie bywaliśmy podczas trzech …

ostatnie godziny w Rotterdamie

Żal nam wyjeżdżać z Rotterdamu, gdzie czujemy się jak u siebie w domu. Jest tylko kilka różnic z Warszawą: tutaj wszędzie jest blisko i fantastycznie jeździ się rowerem. Nie ma tylu samochodów i jakoś tak jest przez to przestrzenniej. Tak jakby codziennie było święto. W starym porcie stoją stare barki, …

Zamiast Bosha

Rok 2016 został ogłoszony w Holandii rokiem Hieronima Bosha. Zaplanowaliśmy obejrzenie dzieł tego niderlandzkiego malarza, ale zanim zabraliśmy się za rezerwację biletów do muzeum okazało się, że najbliższe wolne terminy na zwiedzanie będą dopiero w połowie… maja. Zatem wybraliśmy inne atrakcje. Nie widzieliśmy jeszcze prac innego ważnego artysty, a mianowicie …

Jeszcze raz Holandia

Byliśmy weekendowo w Rotterdamie. Czasu mało, atrakcji moc. Tak lubię. Przelot naszymi ulubionymi liniami za „3 grosze” z jedną torebką w ręku i z biletem w aplikacji smartfonu skanowanym w bramce. Takie czasy. Potem szybki pociąg z Eindhoven do Rotterdamu, gdzie można nadrobić stracony czas z samolotu, czytaj: godzina bez …

polska rowerowa rzeczywistość

Noc na trzęsącym promie nie należała do przyjemnych. Miałam wrażenie, że siedzę na takim dużym rowerze wodnym i śruba napędzająca warczy, krztusi się, kręci się popychając prom w ślimaczym tempie (prom płynął 30 km/h, czyli z prędkością jazdy rowerem). Budziłam się co jakiś czas zdrętwiała, albo zziębnięta. Darek też nie …

dzień 17 – nieoczekiwana zmiana

Rano zaś patrzymy z niedowierzaniem za okno, a tu lazur na niebie i słońce zaczyna oświetlać sąsiedni budynek. No cóż, nie bardzo mamy wybór. Zbieramy się po śniadaniu jak najszybciej, mamy co prawda tylko 60 km do Nyneshamn, ale lepiej wyjechać wcześniej i poczekać na miejscu niż się spieszyć i …

dzień 16 – Sztokholm na mokro

W nocy była burza, a potem od rana aż do wieczora padało, może tylko z malutką przerwą zanim wstaliśmy i potem gdy jedliśmy śniadanie. Na śniadaniu w hotelowym barze było strasznie ciasno, bo przy dwóch stołach siedziała grupa dzieci i kilkoro dorosłych. My musieliśmy już usiąść na stołkach barowych z boku sali. …

dzień 15 – szwedzkie koniki

Tak nam się fajnie spało i było sympatycznie w hotelu, że wyjechaliśmy dopiero o 10. Śniadanie bogate, duży wybór, przestronna restauracja, choć prosty wystrój. Sporo ludzi przychodziło jeść, widać było ruch, a tylko jedna osoba pracowała w kuchni (smażyła jajecznicę, sprzątała stoły, uzupełniała półmiski z wędlinami, serami, owocami i całym mnóstwem innych …

dzień 14 – wciąż Szwecja

Niektórzy już się martwili, że jedziemy w złym kierunku, zatem zamiast dalej na północ postanowiliśmy odbić nieco na wschód. Dzisiejszy etap wyraźnie pokazuje dalszy kierunek, choć nadal nie jest to powrót do domu. Naszym miejscem na ziemi nadal jest Szwecja. I tak będzie jeszcze czas jakiś. Oj, zapuściliśmy się w głąb tej Szwecji i …

dzień 13 – lasy i czerwone domki

Ten szwedzki domek akurat nie był czerwony, bo pomalowany niebieską farbą, ale też był przytulny. Rano przed śniadaniem nazbierałam grzybów, a Darek poprzeglądał rowery i nasmarował łańcuchy. Takie poranne standardowe czynności: mycie zębów i smarowanie łańcucha. Łatwo można się przestawić na takie nieskomplikowane życie. Śniadanie można było zjeść na tarasie …