dzień 11 – nad jeziorami, czyli szwedzki potop

Dom gościnny w Reftele raczej nie miał za dużo gości, przed nami był może jeden człowiek na śniadaniu, a reszta nakryć i kieliszki na stole stały puste chyba już od dawna. A stołów w sali było sporo, podobnie naczyń w kredensie i śmiesznie wyglądało tyle nakryć w dużej sali w takiej …

dzień 10 – deszczowy poniedziałek nad jeziorami

Jemy śniadanie w hotelu, ale jakoś wyjątkowo tu skromnie wszystko jest podane, niby niczego nie brakuje, ale jakoś tak dziwnie i nie smakuje mi też wcale choć spróbowałam z każdego półmiska. Darek je, bo mówi że ma apetyt, a mi jakoś nie chce się brać dokładki mimo, że jest szwedzki stół.  Wyjeżdżamy z …

dzień 9 – Szwedzi lubią grać w golfa

Rano wyglądało, że zaraz zacznie padać, było pochmurno i ubrałam się na długo, ale jak się wyszło na zewnątrz to się okazało, że jest całkiem ciepło. Zmieniłam zatem spodenki na krótkie i wypiliśmy po jeszcze jednej darmowej kawie. Mieliśmy swoje śniadanie, które zjedliśmy w pokoju motelu. W barze było gwarno, …

dzień 8 – żegnamy Danię

Rano obudziło nas słońce, nie nastawialiśmy budzika, nie było takiej potrzeby. Śniadanie zjedliśmy z tego co nam zostało z wczoraj z kolacji, a zapasy zawsze mieliśmy solidne bo nidy nie wiadomo czy i kiedy będzie następny sklep. Tylko kawy nie mieliśmy i potem dwa razy zatrzymywaliśmy się na kawę. Darkowi wyjątkowo smakowała kawa …

dzień 7 – drugi duński dzień

Rano słońce i przyjemnie. Tak przez większość dnia jak jechaliśmy wzdłuż duńskiego wybrzeża w kierunku Kopenhagi. Tu jednak nie było kurortów i wypoczywających turystów. Nikt nie siedział na plaży i żadnych spacerowych promenad. Tylko czasem jakieś nagromadzenie domków, a tak poza tym to pusto i cicho. Z rzadko dało się …

dzień 6 – w Danii

Pogoda nieco się zmieniła, choć wczorajszy zachód słońca jeszcze niczego nie wskazywał. Dlatego musieliśmy być zawczasu przygotowani na deszcz i wiatr. Z okna naszego pokoju rano jeszcze przed śniadaniem, gdy nie było chmur na niebie, widać było majaczące zarysy mostu. Ponieważ wiedzieliśmy, że mamy dziś jechać mostem to kierowaliśmy się w tamtą stronę. Gdy dojechaliśmy do mostu przestało padać.   Most był coraz bliżej i bliżej, aż …

dzień 5 – Lubeka -> Heiligenhafen

Środa, dzień lajtowy bo w planie tylko 86 km. Możemy sobie pomarudzić z wyjazdem. Po śniadaniu w hotelu byliśmy na małej rundce po starym mieście w Lubece. Darek wybrał hotel w centrum, więc mieliśmy dwa kroki aby stać się prawdziwymi turystami, którzy przyjechali zgłębić historię hanzeatyckiego miasta. Poranny spacer nie trwał długo, ale najważniejsze …

dzień 4 – do Lubeki

I znów wracamy nad wybrzeże. Początek wietrzny. Sprawdzając prognozę pogody coś mi przemknęło, że w Hiszpanii były straszne wichury i to pewnie jakieś pozostałości tego wiatru zapędziły się właśnie na niemieckie wybrzeże. Dobrze, że chociaż trasy mamy eleganckie: płasko i ładny, równy asfalt. Ruch rowerowy oddzielony od samochodowego, czyli niemiecka specjalność. Widzieliśmy jak po tych super …

dzień 3 – nad morzem cd.

Dobrze, że Darek liczy dni. Ją powoli tracę rachubę. Takie podróżowanie zakrzywia czas. Inne sprawy stają się ważne i o czym innym się myśli. Po prostu jedziesz i nie zastanawiasz się który to kilometr, tylko jedziesz i patrzysz na morze. Dzisiejszy etap po nocnej burzy był deszczowo-mżawkowy, ale plus był …

dzień 2 – oceanarium w Stralsund

Pierwsze niemieckie śniadanie i pierwszy nocleg zadowoliły nas na tyle, że z chęcią ruszyliśmy w dalszą podróż. Poruszanie się ścieżkami rowerowymi nie nastręcza żadnych kłopotów, w miasteczkach czysto i wszystko jest uporządkowane.  Raz co prawda trochę nie byliśmy zadowoleni że obok jest piękna droga asfaltowa, a my jedziemy równoległą z kostki brukowej, ale co zrobić, niemiecki porządek zakładał, że …